piątek, 14 lutego 2020

"Bycie skazanym na pasożytnictwo" czyli luźna i wonna kupa przemyśleń o "Parasite" bez spojlerów lub innych części samochodowych

Walentynki - święto obłąkanych... czy istnieje bardziej idealny sposób na spędzenie go, niż obejrzenie z rodziną filmu krytykującego system? To pytanie retoryczne, bo jestem pewien, że mądrale z widowni potrafią podać dziesiątki lepszych sposobów. Ja jednak ufam sprawdzonym metodą i z lubością rozpłynąłem się w filmie. Nie chcę spojlerować czegokolwiek z fabuły, więc postaram się używać stwierdzeń bardzo ogólnych, a najlepiej nie mówić za wiele wcale, a raczej podzielić się wypływającą z seansu myślą. Jeżeli mimo to nie czujecie się komfortowo w czytaniu tego, zachęcam do obejrzenia pierwej filmu, a następnie powrotu w skromne progi niedźwiedziego bloga.
Pasy zapięte? Marudy już wyszły? Dobrze, zatem przejdźmy do konkretów. Ochrzciłem ten wpis przydługim tytułem nie bez powodu. Film stanowi dogłębne studium systemu w jakim żyjemy. Czym jest ten enigmatycznie określany przeze mnie "system"? Jak stwierdził sam reżyser "Parasite" to arcydzieło w teorii miało wytykać wady realiów koreańskich, lecz niespodziewanie wielu ludzi spoza państw azjatyckich zaczęło identyfikować się z tym obrazem. Dlaczego? "Parasite" stanowi genialną parabolę najnowszego systemu totalitarnego, który przez pozory wolności i fakt, że nie znalazł dotychczas lepszego substytutu, jest przez nas nie tylko tolerowany, lecz wręcz hołubiony. Do czego się odnoszę? Tak jak pan reżyser powiedział, my wszyscy żyjemy w kapitalizmie.
Film opowiada o losach ubogiej, koreańskiej rodziny. Bohaterowie ledwie wiążą koniec z końcem. Żyją w piwnicy, nie mają dostępu do tak podstawowych dla wielu z nas środków jak internet. Ludzie traktują ich jak karaluchy. Są gotowi nawet przecierpieć zagazowanie, jeżeli w rezultacie otrzymają coś za darmo, bo nie mają niczego. Nie wynika to jednak z ich niechęci do pracy. Są ludźmi zdolnymi i zaradnymi. Świat jednak nie oferuje im wiele możliwości i skazuje na życie w upokarzających warunkach.
Wszystko zmienia się za sprawą nieoczekiwanej propozycji. Wymyślają plan i korzystają ze swoich licznych talentów. Sądzą, że "złapali Pana Boga za nogi" i teraz nie chcą go puścić. W systemie wciąż jednak pozostają jedynie szczurami. Wszechstronność i wytrwałość nie może na stałe odmienić ich losu, ponieważ żyją w systemie, który premiuje nieuczciwość oraz krętactwo, a oni mimo wszystko chcą zachować godność oraz sumienie. Wszystko w nich jest dla bogatych jednak jedynie tym, co dla mnie stanowi większość moich tekstów - wonną kupą (a wierzcie mi, że motywy sensoryczne są w tym dziele istotne).
Po seansie czuję się niezwykle zainspirowany i jestem pod wielkim wrażeniem. Każdego gorąco zachęcam do obejrzenia, bo nie wiem, czy nie jest to najlepszy film, którego miałem przyjemność doświadczyć. Muszę jak najszybciej skończyć o nim pisać, bo chyba wybuchnę, jeżeli nie przeleję chociaż odrobiny jego wspaniałości. W ostatnim czasie widziałem wiele bardzo dobrych filmów, które oceniłem na Filmwebie najwyższą notą. Należy do nich między innymi "Happiness" lub "Coffee and Cigarettes". Nie sądziłem jednak, że cokolwiek zmotywuje mnie znowu do napisania, ale to przebiło w mojej ocenie "Jokera" (którego wciąż uważam za geniusz wykreowania samotnika, buntownika, odszczepieńca, wariata). Stąd właśnie spłodziłem tę luźną kupę.
Czy naprawdę musimy skazywać kogokolwiek na pasożytnictwo?

Parasite 기생충 - Official Trailer - YouTube

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz