czwartek, 28 marca 2019

Muzyka podziemi, kicz czy RiGCz?

Jako muzykę podziemi mam (jak łatwo zgadnąć) na myśli tzw. "underground", którego (szczególnie ostatnio) chętnie słucham. Kiedyś już udostępniałem tu muzykę, lecz były tu utwory przeważnie znane (Kaczmarski też nie jest zresztą tak niepopularny). Dlatego sądzę, że tym razem, zamiast pokazywać wam coś, co już mieliście pewnie okazję doświadczyć, dam wam muzykę bardziej niestandardową. Widzę, że ostatnio pojawiły się jakieś nowe twarze. Witajcie :D Nie sądzę, że zostaniecie na dłużej, ale może... W każdym razie jest mi bardzo miło :)
Tym razem przedstawię wam kilka przyjemnych, bardzo niepopularnych (jeden z nich nie ma nawet 50 wyświetleń, a przynajmniej w chwili gdy to piszę ma ich jedynie 20) utworów. Kto wie? Może jeden z nich zdobędzie specjalne miejsce w waszym serduszku?

1. Zacznę od utworu, którego autorka pojawi się tu niejednokrotnie, gdyż bardzo ją sobie upodobałem. Julien Glabs. Jeżeli ktoś z was miał okazję widzieć netflixowy zwiastun sitcomu "Peep Show", to na pewno kojarzy tę melodię. Osobiście nieszczególnie przepadam za takimi serialami i jedyne co sprawiło, że zatrzymałem się przy nim na chwilę, (chociaż z ręką na sercu oświadczam, że nie widziałem nawet jednego odcinka), jest niesamowita muzyka. Dowiedzenie się, co to jest, byłoby niemożliwe, gdyby nie pomoc "Asystenta Google". Słuchając tego czuję, jakbym na chwilę zanurzył się głęboko i słyszał melodię własnej duszy. Zresztą zachęcam was, żebyście sami zobaczyli, jak wam się to podoba. Przedstawiam wam Walking Cat by Julien Glabs:

2. Następny utwór został mi polecony przez znajomego (bardzo ci za to dziękuję). Okazał się bardzo przyjemny, romantyczny. Przewijający się w piosence motyw miłosny idealnie wpasował się w mój aktualny humor. Nie potrafię określić tego słowami, lecz jest w nim coś nostalgicznego. To co piszę jest z całą pewnością bardzo subiektywne, jednakże słuchając tej muzyki, ciągle myślę o toczącej się w mojej głowie, nieustannej psychomachii. Zresztą, jeśli było się kiedykolwiek zakochanym i w dłuższym związku - a czasem nawet i krótszy wystarczy - nietrudno odnaleźć się w słowach tej piosenki. Zatem przed wami: "The Analog Affair - Ramona" Oto odnośnik:

3. Kolejna muzyczka, którą chcę wam pokazać, jest również autorstwa Julien Glabs (niech was to nie dziwi, bo naprawdę polubiłem jej muzykę i chciałbym ją pokazać chociaż tej garstce osób, które przeczytają ten wpis). "Into the City" jest utworem, który jeżeli nie został jeszcze wykorzystany w jakimś filmie/serialu, to idealnie by do takiego pasował. Gdybym miał próbować określić, jak odbieram ten utwór, powiedziałbym, że bije od niego ciekawa energia, a jednocześnie pewno napięcie. Uważam, że świetnie to pasuje do tytułu, bo w zasadzie miasto - szczególnie nocą - można odbierać właśnie w taki sposób. Nie jest to jednak utwór przepełniony suspensem, czuć w nim wyraźnie coś pozytywnego. Jakąś ożywczą chwilę, coś dobrego. Innymi słowy, brzmi pięknie. Oto i on:

4. Zbliżamy się do końca. To w zasadzie dobrze, bo po co mam na siłę wysyłać wam utwory? Lepiej chyba, żebym pokazał wam kilka ciekawych dla mnie propozycji muzycznych, a jeżeli wam się spodobają, to kto wie? Może sięgniecie po następne? Tym razem przedstawiam coś, co chociaż odkryłem sam, nie jest autorstwa mojej kochanej Julien Glabs. Jest to też stosunkowo bardziej popularny utwór na tle innych, jednakże nie oczekujcie, że oznacza to miliony wyświetleń, jedynie nieco ponad pięćdziesiąt tysięcy. Nastrój tego utworu chociaż energetyczny, pełen jest jakiejś tajemnicy i oczekiwania, niepokoju. Brzmi zdecydowanie bardziej egzotycznie. Kojarzy mi się z różnymi cywilizacjami dalekiego wschodu lub genialnym filmem "Czas apokalipsy". Ogólnie jest w nim coś z motywów "Jądra ciemności". Takie jest oczywiście jedynie moje zdanie i bardzo liczę na to, że sami podzielicie się własnym komentarzem. Z czym kojarzy się wam ta muzyka? Simple Symmetry - Too Much Fun In The Temple Of Doom:

5.  Czas na finał. Kończyć należy podobno zawsze z przytupem. Zatem przed wami epicki crossover między Julien Glabs i Louise Eliott (jak to do cholery odmienić XD?). Nie jest to tak wyciszający utwór, jak większość przedstawionych oraz jest ubogacony świetnym wokalem. Trudno mi określić słowami, jak bardzo podoba mi się ta piosenka oraz ile emocji we mnie naraz pobudza. Być może jestem po prostu skrajnie wrażliwą osobą, ale gdy zamykam oczy, wyłączam myślenie i po prostu skupiam się na tym, co słyszę... czuję taką dziwną, ogarniającą całe ciało błogość. "When You Say Your Name" by Julien Glabs & Louise Eliott:

I to tyle... pamiętajcie pić dużo wody, jeść warzywa... no i koniecznie podzielcie się własnymi odczuciami. Dla mnie to RiGCz, zgadzacie się? Czy może część z was postrzega to jako kicz? Podzielcie się w komentarzach!

P.S. Pozdrówcie wasze mamy, powiedzcie im, że są piękne!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz