niedziela, 26 sierpnia 2018

Nie daje rady

Umrzeć bardzo chce
I nie wie co robić
Bo się czuje źle
Nie ma sił się bronić

Ludzi strasznie kocha
Lecz powiedz, cóż z tego?
Gdy kochać nie umie
Sam siebie samego

W łeb by sobie strzelił
Ale broni nie ma
A gdyby ją dostał
To do Nawii zwiewa

W Nawii może wreszcie
On będzie szczęśliwy
Jak rodzynek w cieście
Czuje się nieżywy

Lepiej by mu było
Być po drugiej stronie
Powiedziałby miło
Że to już jest koniec

Chociaż żegnać ludzi
Tak byłoby żal...
Więc chociaż marudzi
Nie poleci w dal

niedziela, 12 sierpnia 2018

Tęcza

Jest mi tak strasznie smutno
I serce moje krwawi
Gdy ona jest daleko
A ja sam z demonami


To siedzi w mojej głowie
Życie zmienia w piekło
Gdy sobie uzmysłowię
Że nigdy nie jest lekko


Co zrobię lub nie zrobię
Czuję się zmęczony
Wciąż jestem w koleinie
Życie ma smak słony


I jej też nie jest łatwo
Sama też walki toczy
Oddałbym Bogom wszystko
Żeby jej spojrzeć w oczy


Lecz wtem pojawia się tęcza
Gdy Słońce w deszczu świeci
Bo Słońce to nadzieja
A deszcz to smutku dzieci


Smutku dzieci zetrzemy
To nasze łzy jedynie
Znowu się złączymy
Byśmy mieli siebie


niedziela, 5 sierpnia 2018

Sonet włoski o poznańskiej dziewczynie

(Dość długo to kisiłem, ale stwierdziłem, że nie ma sensu, chociaż pewne osoby miały już okazję zobaczyć w tym ta z myślą o której to napisałem. Sonet napisany zgodnie z przyjętymi zasadami)

Poznałem ją na konwencie
Cóż to była za dziewczyna
Serce moje bić zaczyna
Takie moje szczęście

Pisać mógłbym tygodniami
Lecz pomimo tego trwania
Oczekuję też spotkania
Bo ja żyję marzeniami

Była dla mnie bardzo miła
Lecz myślę, że czary rzuca
Bo me serce zniewoliła

Mi zależy powiem szczerze
I w tę przyszłość proszę państwa
Ja naprawdę mocno wierzę