czwartek, 28 czerwca 2018

Ten internet to w sumie jest fajny

Nie będę owijał w bawełnę, bo nie spodziewam się, by ktokolwiek to czytający, nie słyszał w ogóle o artykułach 11 i 13, które mogą zostać wprowadzone na terenie UE. Jednak jeśli ktoś nie słyszał lub nie wie wiele, to zachęcam do przeczytania o tym, jak Unia Europejska może wprowadzając te artykuły  w życie, znacznie ograniczyć naszą wolność słowa w internecie. Dowiecie się tego np. tutaj --> jak na ironie linki mają być płatne...
Nie będę dużo mówił o samej akcji, bo w internecie o niej coraz głośniej, ale ponieważ sam też trochę się w nią włączam, to pomyślałem, że czemu nie napisać. W wielu polskich (i pewnie też europejskich) miastach organizowane będą protesty. Nawet jeśli same wzięcie udziału niewiele zmieni, pokaże nasz sprzeciw wobec cenzurowania internetu. W Poznaniu taki protest będzie miał miejsce wieczorem 29 czerwca w centrum miasta i sam planuję się na niego udać. Na udostępnionej przeze mnie stronie (link wyżej) znajdziecie też inne sposoby na włączenie się do walki przeciw wprowadzeniu tych artykułów. Możecie napisać email, zadzwonić, czy chociaż wysłać tweeta do posłów Parlamentu Europejskiego.
Jeśli możecie coś zrobić, to bardzo was do tego zachęcam, ponieważ los internetu zostanie ostatecznie przesądzony do 5 lipca bieżącego roku. Jako "bloger" (nie wiem czemu, ale jakoś nie pasuje mi to określenie) i aktywny internauta jestem bardzo zaniepokojony przyszłością internetu i mam nadzieję, że może kogoś zachęcę lub umocnię w przekonaniu, że o wolność słowa w sieci warto walczyć. Polecam też, by wszyscy nastawieni bardziej sceptycznie, poszperali trochę w internecie i sami wynieśli wnioski, co powinni zrobić. Na koniec dam jakiegoś tematycznego mema i powiedziałbym, że "lex retro non agit" ("prawo nie działa wstecz"), ale miejmy nadzieję, że po 5 lipca nadal będzie wolno wstawiać memy, ponieważ nie chciałbym kończyć tego tekstu pesymistycznym akcentem. Udostępniam też powiązany ze sprawą utwór (nie jest to mój ulubiony gatunek muzyczny, ale piosenka dobrze mówi o problemie). Pozdrawiam i miejmy nadzieję, że wszystkie moje przyszłe wpisy, nie będą musiały dostosowywać się do nowych przepisów ;)
Zdjęcie użytkownika Jakub Paszkowski.

sobota, 23 czerwca 2018

Tak właściwie... nie jestem szczęśliwy, czyli o własnych słabościach

Dawniej zdarzało się, że przerwy między publikacją jednego tekstu, a drugiego, były naprawdę duże. Czasem pisałem nawet dwa razy w tygodniu, ale innym razem cały miesiąc trwała posucha. Nie wiem, czy tym razem uda mi się pisać więcej, ale bardzo bym chciał. Czym będzie ten tekst? Cóż tytuł zdradza już dużo, ale właściwie głównym celem jest dla mnie katharsis, które mam nadzieję osiągnę, gdy ten tekst zostanie już przeze mnie napisany. Co to będzie? Jak się domyślacie nie będzie to żaden utwór fikcyjny, nie będzie to wiersz, opowiadanie, ani dramat. Nie będzie to rozprawką, bo jak żałośnie wyglądałaby taka rozprawka... chciałbym, żeby to był esej, chciałbym. Chciałbym to tutaj słowo klucz. Mimo chęci jestem pewien, że ostatecznie wyjdzie mi coś zupełnie innego, ale mam nadzieję zdatnego do przeczytania. Nie będę was zmuszał, żebyście czytali tekst do końca, ale na pewno będzie mi bardzo miło, jeśli jednak się na to zdecydujecie. Poza tym czytając o tym jak nieogarniętym człowiekiem jestem, może podniesiecie własną samoocenę.
Na początek chcę podziękować tej części z 14 czytelników, którzy dotarli chociaż do tego akapitu. Właściwie przesadzam, jest was 13, bo jedno polubienie pochodzi z mojego własnego konta. Piszę prawie rok, a postępy uczyniłem niewielkie. Nie wiem, czy lepiej piszę, ale nawet jeśli nabrałem jakieś praktyczne doświadczenie, najwyraźniej nie przekłada się ono na liczbę czytelników. Tutaj jednak żal mogę mieć wyłącznie do siebie. Wiem, że powinienem po prostu bardziej reklamować swoją twórczość, że nie powinienem się jej wstydzić... a jednak tak cholernie się jej wstydzę. Gdybym zamieścił linka z jakimś ciekawym tekstem na przynajmniej kilku grupach lub stronach, miałbym szansę powiększyć grupę swoich czytelników. Wzrost nie musiałby być duży, może wyniósłby tylko kilkanaście osób... mam nadzieję, że nie mniej, ale przynajmniej coś by wzrosło. Jednak nie wzrasta nic. Piszę, tworzę, poświęcam czas, usuwam, edytuję... Mam nadzieję, że chociaż te 13 osób odwiedzających tę stronę czyta te teksty i potem wysuwa własne wnioski, snuje refleksje lub przynajmniej uważa to za miłe spędzenie chwili. Jednak "nadzieja matką głupich", co w moim przypadku sprawdza się chyba doskonale! Prawdopodobnie nie tylko za rok, ale i za 10 lat liczba czytelników nie wzrośnie, ponieważ nie będę miał dość odwagi, by gdziekolwiek pokazać to co napisałem.
Teraz jednak przemyślmy dlaczego się tak wstydzę... to też właściwie nie trudne. Po prostu kiepsko piszę. Nie ma co ukrywać, najlepiej napisane są moje opowiadania, ale nawet one dalekie są od perfekcji. Ze wszystkich utworów jakie napisałem, bardzo niewiele zostało w ogóle docenionych. Czasem otrzymuję informację w rodzaju "to było ciekawe/zabawne/etcetera" i wtedy jest mi bardzo miło, bo wiem, że faktycznie ktoś przeczytał, to co napisałem, a nawet z jakiegoś powodu spodobał mu się dany tekst. Dziękuję, że czasem tak piszecie, ale ponieważ piszecie to tak rzadko, mam pewność, że większość utworów albo nie jest przez was czytana w ogóle, albo uważacie je za zbyt mierne, żeby wyrazić o nich opinię. To nie jest nic złego z waszej strony, bowiem macie pełne prawo, żeby uważać co chcecie i czytać co chcecie, ale udowadnia mi, że pisarz ze mnie, jak (za przeproszeniem) "z koziej dupy trąba".
Ktoś nieco bardziej złośliwy może zapytać, czemu zatem piszę? Mogę zająć się przecież czymś pożytecznym... tylko nie mogę. Chociaż chciałbym uważać się za erudytę i człowieka oświeconego... daleko mi do tych archetypów. Co więcej wiem trochę na każdy temat, ale tak naprawdę trudno byłoby mi wskazać jedną rzecz, którą zgłębiłem w 100%. Ale to nie wiedza jest dla mnie dużą przeszkodą, bo to - wydaje mi się - szybko chłonę. Problemem jest, że nie posiadam żadnych umiejętności praktycznych. Nie wiem nawet, czy mam tu na kogo zwalić winę. Szkoła oczywiście nie uczy nas niczego praktycznego, a jedynie suchej teorii, jednak wielu moich rówieśników coś potrafi. Tylko ja jestem czarną owcą. Niedługo wchodzę w dorosłość, a niektórzy młodsi ode mnie potrafią więcej, niż ja będę kiedykolwiek. Czy denerwuje mnie to? Trochę, ale znacznie bardziej po prostu zasmuca. Chciałbym coś umieć, naprawdę chciałbym, ale jak? Jak mam coś umieć, kiedy nikt nie chce mnie niczego nauczyć? Nawet pisania sam się właściwie uczyłem i w duchu tym jakoś usprawiedliwiam swoje grafomaństwo.
Czuję się jak Pierrot. Właściwie nie mam dużo powodów do zamartwiania się. Wszyscy w domu względnie zdrowi, włącznie ze mną. Nie mam poważnych problemów finansowych, nie umarło mi żadne zwierzątko. Ostatnio poznaję samych fantastycznych ludzi, czuję jakby moje oczy się otwierały... ale przez to tak bardzo widzę, jak sam jestem nieidealny. Jakby całe moje ciało składało się z pięt Achillesowych. Może trochę dramatyzuję... mam taką nadzieję, ale coś gdzieś głęboko mi mówi, że tak naprawdę po prostu naszła mnie chwila szczerości wobec samego siebie.
Jeśli dotrwaliście do końca... nie mogę powiedzieć niczego innego, niż dziękuję. Udostępniam ten świetnym utwór z dedykacją dla was... przynajmniej póki Acta 2.0 i tego nam nie odbiorą :')

środa, 20 czerwca 2018

Wolnomyślarstwo

Nie wiem czy zdają sobie państwo sprawę, ale tak naprawdę ostatni wpis miał miejsce w zeszłym miesiącu (minus kilka dni). 10 czerwca miał się pojawić wiersz dedykowany Kaczmarskiemu, więc co się zmieniło? Dlaczego ostatnio mało pisałem oraz o czym zamierzam pisać dalej? Wydaje mi się, że zrobiłem sobie nieco zbyt długą przerwę od pisania i czas wrócić do tego. Nie jest to nawet obowiązek, traktuję to jako łączenie przyjemnego z pożytecznym. Zacznijmy od początku, czyli dlaczego nie wrzuciłem jednak tekstu o Kaczmarskim?
Zacznę od tego, że twórczość Kaczmarskiego zawsze mnie fascynowała. Gdy byłem młodszy, nie wiedziałem za dużo o nim samym, nie znałem wielu jego utworów i żyłem w pewnej nieświadomości. Teraz, gdy jestem starszy i wiem o nim więcej, nadal się nim interesuje oraz znam zdecydowanie więcej jego utworów. Jego muzyka jest na pewien sposób wyjątkowa. Nie znajdziecie ani jednego utworu Kaczmarskiego, który mówiłby o samej tylko miłości, szczęściu, czy tego podobnych sprawach. Uparci mogliby kłócić się ze mną, że np. "Mufka" jest utworem, który można traktować jako coś o miłości, ale tak naprawdę bardziej przypomina opowieść gwałtu, niż zdrową relację między ludźmi. Długo szukałem u Kaczmarskiego takich właśnie utworów, ale nie znalazłem żadnego, chociaż wydawało mi się, że byłem dość staranny w moich poszukiwaniach. Jakie utwory tworzył Kaczmarski? Przede wszystkim takie dotyczące mniej lub bardziej aktualnych zagadnień związanych z historią lub filozofią, a niekiedy nawet teologią. Niektóre z jego utworów dotyczyły np. problemów jakie niósł za sobą komunizm oraz władza w państwach bloku wschodniego, inne mówiły o jego własnych problemach, prowadzonych przez niego bataliach z własnymi demonami. Gdy komuna już upadła, zaczął też tworzyć o swoim rozczarowaniu, które związane było z niekonsekwencją niektórych polityków. Kaczmarskiemu można wiele zarzucić. Można nazwać go alkoholikiem, bo owszem był nim w przeszłości. Można wypominać mu przeszłe błędy, takie jak przemoc w rodzinie. Niektórzy mogą nawet powiedzieć, że był arogancki. Są rzeczy, które przemawiają za poglądami tych osób. Ja jednak zawsze staram się dostrzec coś więcej i nie wydaje mi się, by jakiegokolwiek człowieka dało się po prostu określić "złym", chociaż zakładam, że większość osób czytających ten blog, jest tego świadoma. Kim więc był dla mnie Kaczmarski? Przede wszystkim był erudytą, idealistą i nonkonformistą. Erudytą był dlatego, że słuchając przynajmniej paru jego utworów, nietrudno zauważyć, że autor nawiązuje w nich do różnych wydarzeń i dysponuje bogatym słownictwem. Jego utwory nie skupiają się tylko na wielkich, znanych wydarzeniach, ale także na tych mniejszych, bardziej już zapomnianych. Czemu był idealistą? Wydaje mi się, że jego muzyka emanuje jego marzycielskim podejściem do rzeczywistości. Kaczmarski naprawdę wierzył, że może być lepiej i dlatego starał się uświadamiać ludzi, korzystając oczywiście z pośrednictwa muzyki w której potrafił się odnaleźć. Nonkonformizm również jest niezaprzeczalnie jego cechą. Nigdy nie chodził na kompromisy i wolał podążać własnymi ścieżkami, czym często nie zyskiwał sobie popularności. Jego spojrzenie na niektóre sprawy było wyjątkowe, oryginalne. Sam zaś będąc pod wielkim wrażeniem jego dzieł, chciałem napisać wiersz całkowicie poświęcony jego osobie. On sam tworzył wiele o różnych ludziach, czasem opisując ich przywary, a czasem skupiając się bardziej na zaletach, ale zawsze starał się zachować pewną dozę obiektywności. Skoro miałem powód, to czemu nie wrzuciłem? Czy nie miałem tekstu? Nie, tekst był, leżał sobie spokojnie, czekał na opublikowanie. Zatem jaki jest powód? Cóż, prawda jest taka, że poeta ze mnie mierny i nie wydało mi się właściwe honorować go w taki sposób. Pisać lubię i przestawać nie zamierzam. Tworzenie wierszy jest pewnym rodzajem samorealizacji. Lubię spisywać moje przemyślenia, a następnie dzielić się z nimi, nawet jeśli dla niektórych forma może być odpychająca. Jednak coś mi mówiło, że nie warto się spieszyć. Bardzo chętnie napiszę jeszcze o Kaczmarskim lub "słynnym" trio: Kaczmarski, Gintrowski, Łapiński, ale nie sądzę, że pośpiech byłby tutaj dobrym doradcą. Chociaż taki wiersz mógłby być pięknym prezentem, idealnym na rocznicę śmierci. Ale ilu ludzi tak naprawdę pamięta o tych panach lub kiedy umarli? Sam zdziwiłem się, gdy dowiedziałem się, jak niedawno zmarł Łapiński, ale ja nigdy nie byłem na bieżąco z celebrytami zarówno tymi bardziej, jak i mniej znanymi.
Teraz czemu mniej pisałem. Chciałbym powiedzieć, że miałem po prostu dużo na głowie, ale to nieprawda. Bardziej prawdziwym uzasadnieniem byłoby powiedzieć, że byłem tak szczęśliwy, że nie zauważyłem, jak płynie mi czas. Wszyscy wiemy, że szczęśliwi czasu nie liczą lub jak śpiewał Andrzej Rybiński "nie liczę godzin i lat". Ostatnio faktycznie mam więcej powodów do uśmiechu, ale nie to jest powodem. Prawda jest taka, że mi się nie chciało... Proste? Banalne! Mimo to nie przychodzi mi łatwo się przyznać. Wierzę, że artyści to wolne duchy, które kierują się intuicją i natchnieniem. Jednak wiem, że powinienem postować zdecydowanie regularniej. Nie mogę powiedzieć nic innego, niż "mea culpa". Postaram się poprawić i przynajmniej raz w tygodniu raczyć was jakimiś postami. Czasem zdarzy się wiersz, czasem proza, czasem coś jeszcze innego. Nadal mam w planach napisać to opowiadanie na podstawie waszych komentarzy i jeśli starczy mi siły, to postaram się skończyć je przed Nowym Rokiem ;) W najbliższym czasie planuję publikację prozy, która wpisuje się w poezję absurdu. Następnie... jeszcze nie wiem. Bardzo chciałbym napisać jakąś formę bardziej eseistyczną, ale boję się, czy na papierze wyjdzie to równie dobrze, co w mojej głowie. Na razie pozdrawiam was, dziękuję, jeśli poświęcacie czas, żeby przeczytać moje wypociny i obiecam, że dla was pocić się będę częściej. Wydaje mi się, że większość osób czytających bloga obserwuje moją stronę na Facebooku, ale i tak serdecznie zachęcam. Tam zawsze staram się pisać wszelkie ogłoszenia parafialne. https://www.facebook.com/Stalski-1557056811026506/
Życzę wszystkim radosnych i bezpiecznych wakacji :)