Usiadłem i coś napisałem
Wrzuciłem to na swój blog
I na opinie czekałem
Radował się nawet mój wzrok
Niektórzy mnie pochwalili
Inni skrytykowali uprzejmie
A jeszcze inni przemilczeli
Czułem się lepiej niż miernie
I wszystko to trwało i trwało
Lecz z nieznanego mi powodu
Coraz mniej mnie to radowało
Doprowadzało mnie do obłędu
A potem zrozumiałem
Że widzę te same twarze
Nikt nic się nie zmienił
Nawet ja wciąż tylko marzę
Wciąż nikogo nowego nie widzę
Wyglądam i cierpliwie czekam
Ale czekaniem tym sam się kaleczę
Bo wiem, że nikogo się nie doczekam
Wydałem stosowne zaproszenia
Ośmiu gości przyszło punktualnie
Kolejnych dwóch, gdy poczuli zapach jedzenia
I jeszcze jeden, co przyszedł niedostrzegalnie
I chociaż jest ich tak wielu, to wciąż za mało
Bo chociaż każdego doceniam
To coś w mojej duszy się po cichu złamało
I czuję, że nic nawet nie mam
Gdy chcę zrobić jedno
To ja robię trzecie
Gdy chcę czynić dobro
Zapominam o świecie
A świat mści się dotkliwie
I o mnie też zapomina
Chociaż czekam na nowych gości cierpliwie
Lecz wiem, że wszystko to moja wina
I chciałbym by były ich ze dwie setki
Albo niech będzie ich chociaż pięćdziesiąt
Nie jestem jednak tak zdesperowany, by użyć żyletki
Poczekam na uwagę reszty chłopaków, czy dziewcząt
I może, tylko może, będzie ich kiedyś blisko pięćsetki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz