środa, 24 lipca 2019

Muzyka - balsam dla duszy, szczególnie w tak przygnębiające lato

Znacie to paskudne uczucie, kiedy jest wam wyjątkowo smutno, a gorycz wydaje się wypełniać całe wasze serce? Nie wiem, czy poznałem kiedykolwiek okrutniejszą torturę. Orwell twierdził, że nie ma nic gorszego od bólu fizycznego. Według niego był to bodziec zdolny do złamania jakiegokolwiek uczucia. Miłość, przyjaźń, lojalność... te cnoty traciły na znaczeniu, gdy człowiek znajdował się na granicy przetrwania. Być może faktycznie ludzki instynkt stara się nas tak obronić, a zdrowi, normalni ludzie nie zatruwają się swoimi myślami, kiedy znajdują się w sytuacji zagrożenia życia. Nigdy jednak nie byłem normalny, więc raczej trudno mi się o tym wypowiedzieć. Polemizowałbym jednak z tą tezą, moim zdaniem to co siedzi w naszym środku, jest silniejsze od czegokolwiek, co możemy poczuć fizycznie, a miałem okazję doświadczyć bardzo różnych rodzajów rozkoszy i bólu, chociaż zawsze staram się dostarczać ciału nowych bodźców. Chyba czyni to mnie empirystą, nawet jeżeli zlęknionym, niezdolnym niekiedy wyciągnąć rękę po coś, czego pragnie. Nie chcę jednak dywagować dłużej na tematy z zakresu etyki oraz filozofii. Po prostu chciałem powiedzieć, że nie ma nic paskudniejszego, niż kiedy zalewa cię fala rozpaczy. Bliscy, znajomi, krewni mówią nam wtedy, że to minie. Ogarnięty tą nieszczęsną nadzieją czekasz tydzień, miesiąc, pół roku... nic się nie zmienia. Czujesz tę samą, przerażającą pustkę, ale uczysz się z nią żyć. Balsamem na twoją duszę zostają drobne przyjemności, a moim zdaniem nic nie stanowi lepszej mirry od słuchania muzyki zgodnej z bieżącym nastrojem. Dlatego dziś chcę podać bardzo subiektywny, zrobiony pospiesznie ranking autorów, którzy wykonywali muzykę, od której robię się cały "niebieski". Lista jest krótka, ale postaram się podać kilka informacji o tym, kim jest dany wykonawca, co podoba mi się w jego utworach, a także znajdziecie odnośniki do dwóch piosenek danego twórcy, które jednocześnie kocham i nienawidzę.

Kortez:
Postanowiłem zacząć od czegoś rodzimego. Łukasz Federkiewicz aka Kortez jest polskim muzykiem. Uczył rytmiki w przedszkolu, lecz po narodzinach swojego syna zaczął ciężko pracować fizycznie. Jego kariera jest właściwie stosunkowo nowa, gdyż chociaż odnosi różne sukcesy, tak naprawdę dopiero od kilku lat może pochwalić się większymi osiągnięciami, przynajmniej jeżeli chodzi o branżę muzyczną. Zazwyczaj nie jestem fanem nowej, polskiej muzyki, nie licząc kilku wyjątków, między innymi artystów tworzących muzykę słowiańską. Jego utwór miałem pierwszy raz okazję usłyszeć dopiero w radiu samochodowym, kiedy wracałem z wizyty u babci. Poruszył mnie, chociaż nie mogłem zbyt wyraźnie wsłuchać się w słowa, dźwięk był przytłumiony i zniekształcony, zagłuszał go wszechobecny szum. Zaraz po powrocie do domu wyszukałem ten utwór w internecie i byłem pozytywnie zaskoczony twórczością pana Łukasza.

Johnny Cash:
Sądzę, że większości artystów nie będę musiał przedstawiać, a szczególnie taką gwiazdę jaką jest moim zdaniem Johnny Cash. Jednak dla formalności nadmienię, iż jest to amerykański muzyk i aktor. Odznaczony został Narodowym Medalem Sztuki, który nadawany jest artystom i mecenasom sztuki od 1984 roku. Ciekawostkę stanowi, że pierwowzorem tego medalu było odznaczenie nadane przez Ronalda Reagana artystom i mecenasom sztuki, wskazanym przez Prezydencką Komisję ds. Sztuki i Humanistyki. Otrzymał go wówczas między innymi nasz słynny, polski poeta - Czesław Miłosz (chyba jestem skazany na bycie tym "gorszym" Miłoszem). Cash obok tradycyjnej muzyki country, ballady kowbojskiej i stylu country pop wykonywał także muzykę zbliżoną do gospel, spirituals, rockabilly, rock chrześcijański, southern blues i rock and roll. Zwany był też "człowiekiem w czerni" (Man in Black), ze względu na kolor ubrań, który nosił, będący znakiem sprzeciwu wobec nierówności społecznych. John Cash śpiewający barytonem, przy akompaniamencie gitary lub małego zespołu instrumentalnego nagrał setki ballad i piosenek, które na trwałe weszły do kanonu gatunku. Wymienienie wszystkich jego ikonicznych utworów zajęłoby dużo czasu, a chociaż sam osobiście jestem wielkim fanem "Ring of Fire" oraz "I Walk the Line", postanowiłem podać te bardziej pesymistyczne piosenki, gdyż z przyczyn prywatnych specjalnie nie robię z tego listy "najlepszych piosenek o miłości". Jeżeli wy, moje kochane ptaszęta macie obecnie jakąś ważną dla was, specjalną osobę, polecam wam przesłuchanie paru piosenek Johnnego Casha lub innych autorów, których jeszcze podam, a następnie wysłanie tego waszej drugiej połowie. Ja mogę wam zaoferować jedynie gorzką herbatę zaparzaną z mych łez. Trudno opisać mi, czemu utwory Casha przynoszą mi taką nostalgię, najlepiej sami się przekonajcie, po to w końcu daję wam odnośniki.

The Ink Spots:
Wydawało wam się, że Johnny Cash będzie najstarszym z podanych przeze mnie autorów? Nic bardziej mylnego! Tym razem zamiast pojedynczej osoby pragnę wyróżnić cały zespół. The Ink Spot to popularny w Stanach Zjednoczonych w latach 30. XX wieku zespół muzyczny składający się z czarnoskórych muzyków. Ich utwory były wykorzystywane niejednokrotnie w popkulturze, mogliście słyszeć je w grach z serii Fallout, BioShocku oraz filmie "Skazani na Shawshank". Wszystkie ich piosenki pasują idealnie do bluesa tamtych czasów, pokazują niejako utrzymujące się wówczas trendy, gdzie muzyka bardziej skupiała się na emocjach i nieszczęśliwej miłości. Ich słowa głęboko dotykają mej duszy, wkradając się w każdy jej zakamarek. Słuchając ich utworów, mam wrażenie, jakby ktoś ułożył piosenkę z mych myśli, wspomnień i trosk, a słuchanie tego wywołuje swoiste katharsis. Każdego, kto nie interesuje się szczególnie muzyką pierwszej połowy XX wieku, serdecznie zachęcam, żeby dał tym panom szansę.

Myslovitz:
Żeby nie zanudzać was za bardzo przeszłością, postanowiłem zrobić skok do czegoś bardziej współczesnego. Jest to zespół, który słucham od dawna i którego mój ex strasznie nie lubił. Wiem, że to smutasy, ale chyba właśnie to kocham w ich muzyce! Jest to polski zespół rockowy, założony w 1992 roku w Mysłowicach (wow, wielka niespodzianka) przez Artura Rojka, Wojciecha Powagę, Jacka Kuderskiego oraz Wojciecha Kuderskiego. Zespół wyprodukował masę świetnych kawałków. Niestety w 2012 roku miał miejsce taki mały koniec świata, bo Rojek odszedł z zespołu, Myslovitz przygarnął nowego wokalistę, a Artur zapowiedział solową karierę. Moim zdaniem obie strony bardzo na tym ucierpiały i sorry, ale ich muzyka zaczęła mi śmierdzieć. Nie mogę powiedzieć, by wszystkie nowe kawałki były złe, ale z pewnością nie należą do moich ulubionych. Teraz natomiast czas na naszą dzienną dawkę melancholii.
Odnośnik 7
Odnośnik 8

Jacek Kaczmarski:
Wyobrażaliście sobie mój ranking bez czołowego, polskiego barda? Właściwie do tej kategorii mógłbym zaliczyć całe trio. Gintrowski również miał wiele świetnych utworów, chociażby "Ja". O Kaczmarskim można powiedzieć wiele złych rzeczy. Alkoholik, damski bokser, dziwak, szur... Być może właśnie przez liczne swoje wady zawsze wydawał mi się prawdziwym człowiekiem. Mówienie o Kaczmarskim czegoś więcej, sprowadziłoby się do zwykłego pieprzenia. Wielokrotnie miałem okazję powiedzieć, co myślę o nim oraz jego twórczości. Chociaż ostatnio słucham go trochę rzadziej, nadal ma zagwarantowane specjalne miejsce w moim serduszku.
Odnośnik 9
Odnośnik 10

Grzegorz Turnau
Jeżeli nie zauważyliście, kolejność jest absolutnie losowa. Fakt, że dany autor znajduje się na początku lub końcu nie świadczy o jego jakości. Grzegorz Turnau stworzył swój własny styl muzyczny, czasami nawiązujący do muzyki jazzowej, smooth jazzowej, także do dokonań Marka Grechuty i Jana Kantego Pawluśkiewicza. Podczas większości koncertów główne miejsce wśród instrumentów zajmuje fortepian, na którym gra sam Turnau. Jest laureatem licznych nagród. Jest to jeden z moich ulubionych współczesnych, polskich muzyków. Może nie mam muzycznego ucha, ale dla mnie to prawdziwy wirtuoz. Zrobił też moją ulubioną smutną piosenkę, koniecznie zajrzyjcie na 11 odnośnik ;)
Odnośnik 12

Billy Raffoul
To współczesny, kanadyjski muzyk. Nie posiadam o nim zbyt wiele wiadomości. Jest jeszcze młody, jego kariera jako muzyk Indie z pewnością wciąż się rozwija. Ma bardzo ciekawy głos, niekoniecznie określiłbym jako piękny, ale właśnie ta specyfika w jego brzmieniu nadaje mu oryginalności.

The Correspondents
Brytyjska grupa muzyczna, której wokalistą jest pan Bruce, którego styl uważam za po prostu genialny. To kolejny bardziej współczesny zespół na mojej liście. Szkoda, że wokalista ściął się na łyso, jednak ich muzyka jest wciąż świetna, pomimo posiadanych ubytków w owłosieniu na głowie. Zdobyli reputację na scenie electro swing zarówno ze względu na ich energetyczny styl muzyczny - mieszankę jazzu i swinga z początku XX wieku, z nowoczesnym electro i drum'n'bass - i dla ekstrawaganckiej obecności scenicznej pana Bruce'a. Zostali opisani jako „królowie hip-hopowej huśtawki”, „błyskotliwi i śmieszni w chwalebnie równych środkach”.
Odnośnik 15

Elvis Presley
Tego pana nie trzeba nikomu przedstawiać. Jedna z ważniejszych ikon popkultury XX wieku, znany powszechnie jako Elvis, często nazywany „Królem Rock and Rolla” lub po prostu „Królem”. Wykonywał muzykę z pogranicza takich gatunków jak między innymi: rock, pop, country, rock and roll, czy rockabilly. Szacowany nakład ze sprzedaży wszystkich wydawnictw muzycznych Presleya na całym świecie sięgnął ponad 600 milionów płyt. Został określony przez magazyn Billboard najlepszym artystą lat pięćdziesiątych. Po śmierci został pożegnany przez prezydenta Stanów Zjednoczonych Jimmy’ego Cartera słowami: „Jego muzyka, jego osobowość zmieniły oblicze amerykańskiej kultury. Elvis Presley był symbolem buntowniczego ducha naszego narodu”. Poza tym Odnośnik 17 to rel... 18 też.

The Beatles
Skoro już mowa o latach 50 i Presleyu... Naturalną ewolucję stanowi przejście do Beatlesów i ich genialnej muzyki. Jeszcze raz powtórzę, że kolejność jest losowa... chociaż uważam, że kończymy petardą. Beatlesi wywodzą się z zespołu The Quarrymen, w którym występowali Lennon, McCartney i Harrison. Zespół spędził pierwszą połowę lat 60., wydając kolejne bestsellerowe albumy i intensywnie występując na całym świecie. W 1965 roku grupa ustanowiła rekord liczby publiczności podczas jednego koncertu w dotychczasowej historii. W tym samym roku zespół zaczął odchodzić od dotychczasowej, rock and rollowej stylistyki, wprowadzając do swojej muzyki coraz liczniejsze eksperymenty, sięgając po różnorodne gatunki muzyczne (od popu, przez rock psychodeliczny i hard rock, po muzykę indyjską) oraz korzystając z rzadkich instrumentów. Możemy śmiało powiedzieć, że Beatlesi zdefiniowali swoje czasy.
Odnośnik 20

Na razie to tyle, ale nie wykluczam, że lista zostanie przeze mnie poszerzona. Jest wielu artystów, których nazwiska po prostu wyleciały mi z głowy. Macie jakieś własne ulubione, smutne utwory? Podzielcie się w komentarzu, zawsze gotowy jestem przesłuchać czegoś nowego ;)

niedziela, 7 lipca 2019

Marsz Równości, Poznań 2019 i ja

Wczoraj, 6 lipca 2019 roku wziąłem udział w poznańskim Marszu Równości. Nie była to pierwsza manifestacja w której brałem udział. Jako osoba, która stara się powoli coraz bardziej być politycznie i społecznie aktywna, pomimo przytłaczającej wręcz fobii społecznej, jestem z siebie całkiem dumny. Wcześniej brałem udział w Młodzieżowym Strajku Klimatycznym oraz proteście przeciwko "ACTA 2". Tym samym poczułem się prawdziwym liberałem, gdyż dane mi było reprezentować zarówno lewe i prawe skrzydło, a moje poglądy niestety nie mają odzwierciedlenia w żadnej z istniejących, politycznych partii. To uczucie rozdarcia pomiędzy dwiema osiami lub ćwiartkami politycznego kwadratu (zawsze wychodzi mi idealnie linia pomiędzy zieloną, a fioletową ćwiartką) bywa niekiedy trudne. Gdyż jak mam poprawnie wyłożyć komuś swe rację, żyjąc w świecie, gdzie prawica kojarzy się tylko z ksenofobią, niewolnictwem i brakiem empatii, a lewica z komunizmem, podatkami i degeneracją? Nawet użycie pojęcia centrum wydaję mi się często niezbyt trafne, bo centrystą można nazwać chociażby Wincentego Witosa, a nasze poglądy nie były tak bardzo podobne. Nie będę was zanudzał dokładnym opisem swoich poglądów, bo to wymagałoby znacznie więcej, niż zapisanie jednej strony tekstu. Mam nadzieję, że nadejdzie czas, gdy będę mógł się z wami podzielić moim spojrzeniem na świat i jakich reform moim zdaniem on potrzebuje.
Co do samego Marszu Równości przyznam, że bawiłem się dobrze, chociaż chyba nie czułem się równie swobodnie, co większość biorących udział. Nic jednak dziwnego, gdyż traktuję to bardziej jako swój własny, polityczny manifest indywidualizmu i inności, jednocześnie korzystając z możliwości solidaryzmu z ludźmi o być może zbliżonym punkcie widzenia na niektóre kwestie. Starałem się zrobić kilka zdjęć, żeby udokumentować w minimalnym stopniu całe wydarzenie, ale okazało się, że nie umiem strzelać sobie tzw. "samojebek", więc postanowiłem wykorzystać zdjęcia wysłane mi przez koleżankę. Żeby nie odwracać uwagi od samego marszu, postanowiłem wyciąć niewielkie fragmenty tej fotografii. Zosiu, jeżeli to czytasz, bardzo cię za to przepraszam. Jak też widzicie, moja twarz jest zamazana, ale bynajmniej nie z powodu chęci zachowania anonimowości, bo wcale nie staram się już ukrywać, kim jestem. Po prostu nie patrzyłem w obiektyw, a ten prosty, wręcz prostacki zabieg sprawia, że nie musicie oglądać mojej krzywej mordy nawet przez jedną sekundę ;)
Jeżeli miałbym opisać całe wydarzenie, to w kilku słowach mogę powiedzieć, iż było bardzo kolorowo, głośno i radośnie. Chociaż przykro mi trochę było, gdy tyle osób przyszło z partnerami, a ja nie mam na razie nikogo. Szczególnie, gdy przechodząc koło kontrmanifestacji (złożonej z ledwie kilkudziesięciu sfrustrowanych facetów z banerami, których ledwo dało się dostrzec pod pomnikiem powstańców), puścili ten utwór. Lubię go, ale trochę przykro mi było, być może dlatego, że początkowy plan zakładał, że ruszę na marsz z moim (aktualnym) ex... No cóż, skoro nie chciał, to nie mogłem go przymuszać. Przynajmniej wiem, czym skutkuje bycie ułomnym człowiekiem. Jednakże wracając do poprzedniego tematu, zanim całkiem utopię was moimi łzami... Podobało mi się.
Serce rosło, gdy mijaliśmy rodziców z banerami, którzy wspierali swoje dzieci, starszych ludzi machających nam z balkonów oraz inne wyrazy solidarności. Nawet skrzecząca za mną dziewczyna, która nie potrafiła śpiewać, nie mogła na długo pogorszyć mojego samopoczucia. Zabawne było, gdy w oknie hotelu Lecha pokazała się para półnagich gejów o raczej śniadej karnacji. Może zabrzmię jak denerwująca yaoistka, ale było to urocze :3
Cieszę się, że żyję tutaj. Poznań - miasto doznań!



wtorek, 2 lipca 2019

Zerwane więzy

Siedzę na swej pryczy,
Nikt na mnie nie krzyczy.
Nie znajdę się ma podłodze,
Choć się na wszystko godzę.

Zerwane są moje więzy,
A ciało same się pręży.
Chcę upaść przed jego nogę.
Nie mogę...

Popijam kawę z fusami,
Czarną jak moja dusza.
Nikt się u mnie nie zjawi
I do niczego nie zmusza.

Nie chcę leżeć w tym stanie,
Czasami myślę, że muszę...
Spogląda ktoś na mnie z otchłani,
Trzymając snajperską kuszę.

Piszę to patykiem w piachu,
Nasłuchując morskie fale,
Wszystko we mnie jest małe,
Ogarnia mnie poczucie strachu.

Zostaję sam pośród znaków.
Nikt tutaj mnie nie odwiedzi.
Nie znajdę tu odpowiedzi.
Jam człowiek w krainie makaków!