(Autorski wiersz III)
Oczy to ponoć zwierciadła są duszy
Nie widzę w nich jednak nic oprócz katuszy
I patrzę w spojrzenie obcej mi osoby
Szukając w nim choć odrobinę osłody
Jednak spojrzenia szybko uciekają
Chociaż nie mam pojęcia dokąd zmierzają
Smutno mi się robi bo szukam duszy bratniej
A czuję się tylko z biegiem czasu niedostatniej
Czy proszę o zbyt wiele?
Może winę ponoszą współobywatele?
Brak spojrzenia czułego zabija mnie powoli
A uczucie to prawie mnie niewoli
Gdyby choćby jedna duszyczka raz czulej spojrzała
Moja dusza by pewnie tyle nie błagała
Niech ktoś choć raz wejrzy w me zwierciadło
Czy to może we mnie jest dziwadło?
Gdy na jej oczy padło, niedowidzi
A może po prostu mnie nienawidzi?
Czy sensem jestestwa jest tylko utrapienie?
Czy jego celem jest ciągłe męczenie?
A może ja jestem w kompletnym porządku
Może w tamtej osobie jest mało rozsądku
Może to ja w nie tym miejscu szukam
Może ja bez sensu po głowie się pukam
Co jeśli wystarczy zajrzeć w oczu parę inną?
Znaleźć osobę bardziej gościnną?
Czy to problem rozwiążę, czy tylko wydłuży?
Czy wyjdę wreszcie z bezdennej łez kałuży?
Proszę o komentarze
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz